Przyznam bez bicia, że gdy pierwszy raz zobaczyłem odnoszące wielki sukces liczbowy Fall Guys, pomyślałem, że to gra przeznaczona wyłącznie dla dzieci. Wyśmiałem nawet znajomego, który zaproponował mi, żebyśmy wspólnie kupili i spróbowali w to zagrać… Dwa tygodnie później zdecydowałem się na zakup i przegrałem w to pół niedzieli.
Takiego sukcesu na początku nie spodziewał się chyba nikt. Okazuje się jednak, że ten prosty Battle Royale w postaci sieciowej, zręcznościowej gry, zdobył olbrzymią popularność w bardzo krótkim czasie.
W momencie, gdy piszę ten wpis, na Twitchu Fall Guys oglądane jest przez ponad 140 000 widzów, to więcej nawet od tytułów takich jak: Fortnite, Dota 2, Minecraft, czy gra z mojej ukochanej serii: Grand Theft Auto V.
Choć małym chłopcem już dość dawno nie jestem, nadal uwielbiam gry komputerowe i specjalnie się tego nie wstydzę. Od kilku miesięcy nie miałem jednak za bardzo w co grać i prócz simracingowej, weekendowej sesji — nie grałem praktycznie w ogóle.
Dlaczego?
Jest mnóstwo wspaniałych tytułów i to nie jest tak, że już wszystko ograłem i wszystko mi się przejadło. Jestem jednak miłośnikiem gier sieciowych. Lubię grać z kimś, dlatego wszelkie single-playery bez względu na wszystko, odpadają na samym początku (chyba, że jest to simracing lub ETS2).
Problem z grami sieciowymi jest według mnie taki, że wiele z nich wymaga bardzo dużego zaangażowania. Chcąc cokolwiek w takiej grze znaczyć, zwykle trzeba poświęcać wiele godzin każdego dnia przez długi okres czasu. Nie będąc już jednak dzieckiem, tego czasu nie mam aż tyle co dawniej i nie mogę pozwolić sobie na lvlowanie po 8 godzin dziennie, co skutecznie odciągnęło mnie od MMORPG, które bardzo w przeszłości uwielbiałem.
Szukałem czegoś luźnego, czegoś do odstresowania się po ciężkim dniu, czegoś, co po prostu da mi czystą zabawę jak najmniejszym kosztem. W przypadku simracingu rozstawianie całego sprzętu, znalezienie odpowiedniego serwera, wszystkie procedury, są zwykle zbyt czasochłonne, by pograć tylko przez godzinę.
Uznałem więc, że Fall Guys pomimo odrobinę dziecinnej oprawy graficznej, może być niezłym wyborem do casualowego grania… Okazało się strzałem w dziesiątkę.
Jestem dość emocjonalną osobą. Przy typowych shooterach potrafię się mocno denerować, co niespecjalnie mi służy — wszak nie tego oczekuję od gier, chcę po prostu miło spędzić czas.
W przypadku Fall Guys śmieję się nawet po niepowodzeniu. Nie spada mi żaden ranking, ot — kliknę escape, spację i zaczynam kolejną grę, a nawet za przegraną dostaję jakiąś nagrodę.
Gra sama w sobie jest dość zabawna. Owszem, jak się człowiek wkręci, łatwo się mocno skupić i zacząć ekscytować bardziej, niż by się powinno, ale w moim przypadku jeszcze ani razu nie doszło do tzw. „rage’a”. Gra po prostu mnie relaksuje, a grając w to ze znajomymi, spędzam czas naprawdę bardzo miło.
Pomimo dużego znaczenia losowości, gra wymaga doświadczenia, zręczności i inteligencji, by ją wymasterować. Oglądając jednych z najlepszych graczy na twitchu, widziałem, że są w czołówce niemal po każdej rozgrywce (nie zawsze w przypadku tych zespołowych, które swoją drogą są jak dla mnie największą wadą tej gry w obecnej postaci). Osobiście również na początku cały czas przegrywałem, odpadałem w pierwszym etapie, ale dziś po kilkunastu godzinach rozgrywki bardzo często udaje mi się dochodzić nawet do finału.
Jest to więc prawdopodobnie typowe „easy to learn, hard to master”, czyli chyba najlepsze, co może nas spotkać w grach.
W moim przypadku problem z grami multiplayer jest tego typu, że należę do tak zwanych „afkerów”. Kto kiedykolwiek grał w coś sieciowego, prawdopodobnie wie, kim jest taka osoba. Mam taką sytuację w domu, że z reguły muszę odrywać się od komputera średnio co 20-30 minut, co w grach takich jak CS:GO potrafiło być dla mnie sporym problemem. W Fall Guys również opuszczanie rozgrywki w trakcie finału nie należy do miłych decyzji, jednak nie wiążą się z tym aktualnie żadne większe konsekwencje, zatem można to jakoś przeboleć.
Sama gra ma potencjał zarówno esportowy, jak i casualowy. Mnie znacznie bardziej interesował ten drugi. Choć prawdopodobnie nigdy nie zostanę wybitnym graczem, mogę się dobrze bawić i bez problemu rozmawiać ze znajomymi na tematy niezwiązane z grą lub posłuchać jakiegoś podcastu.
Lubię grać ze znajomymi, ale gra polegająca na ciągłych krzykach: „lewo”, „prawo”, „za Tobą!” niespecjalnie mnie pociąga. Fall Guys naprawdę spełniło moje oczekiwania, ba — zdecydowanie je przerosło.
Jeżeli chcecie zagrać w Fall Guys: Ultimate Knockout, możecie kupić tę grę na przykład na Steamie. Na dzień pisania tego wpisu, mi osobiście nie udało się znaleźć tej gry w lepszej cenie z jakiegoś innego, również zaufanego źródła. Zapłaciłem za nią około 70 złotych, z których ani złotówki nie żałuję.
Gra wygląda na taką, która skierowana jest głównie do młodszych odbiorców. Choć nie ma reguły, często jednak dla nich nawet ta stosunkowo niewysoka jak na nową grę cena, potrafi być zbyt duża.
Wiele osób twierdzi, że dobrym krokiem mogłoby być przejście gry na model Free to Play.
Moim zdaniem jednak, póki gra sprzedaje się dobrze, nie miałoby to większego sensu, prócz tego, że prawdopodobnie sukces na jakiś czas jeszcze bardziej by się zwiększył:
Osobiście bardzo polubiłem Fall Guys i wydaje mi się, że zostanę przy tej grze jeszcze na długo. To naprawdę fajny tytuł, zarówno do spokojnej, niezobowiązującej gry, jak i progresowania w celu zostania profesjonalnym graczem. Pomimo swojej prostoty, to tytuł, który łączy kompromisy. Klikając „kup”, czułem w głębi duszy, że robię źle i czeka mnie kolejny zwrot — mimo wszystko, pozytywnie się zaskoczyłem.