Wiele osób, zwłaszcza tych zajmujących się na co dzień tematyką SEO przy doborze słów kluczowych dla swoich treści kieruje się przede wszystkim częstotliwością ich wyszukiwań.
Ale czy na pewno więcej znaczy lepiej? Pewnie czasami tak.
Przy pisaniu jakiejkolwiek treści nastawionej przede wszystkim na ruch z wyszukiwarek, warto sprawdzić potencjalny zasięg słów kluczowych w dedykowanych temu narzędziach. Spotkałem się z opiniami mówiącymi, że nadmierna koncentracja na tych słowach może zaszkodzić naturalności tekstu… I jak najbardziej się z nimi zgadzam, bo nadgorliwość rzadko kiedy owocuje czymś pozytywnym. Pamiętajmy jednak, że nikt nie każe nam przesadzać. W tym przypadku jednak często warto podejść do tematu ze zdrowym rozsądkiem i nie koncentrować się wyłącznie na liczbach.
Żeby lepiej to zrozumieć, załóżmy, że chcesz wypozycjonować jakiś wpis na swoim blogu. Okazuje się, że temat jest całkiem popularny i każdego miesiąca jest wyszukiwany kilka tysięcy razy w samym Google. Wiesz już zatem, że istnieje na to jakiś tam popyt i masz szansę na zdobycie organicznego ruchu.
I w tym momencie, wiele osób zaprzestaje poszukiwań i bierze się do działania. Z jednej strony to dobry znak, że nie popadają w prokrastynację i nie odkładają tematu na później. Z drugiej jednak, brak odpowiedniego rozeznania może przyczynić się do stworzenia słabo wypozycjonowanej treści, a co za tym idzie do zmarnowania czasu. Pomału docieramy więc do sedna sprawy. Sama popularność słowa kluczowego nic nam nie da, jeśli nie przebijemy się na wysoką pozycję (zwykle na sensowny ruch może liczyć wyłącznie kilka pierwszych wyników).
Czynników rankingowych jest mnóstwo, a nie wszystkie podawane są oficjalnie i szczegółowo. Prócz rzeczy w miarę oczywistych, takich jak optymalizacja techniczna strony, czy jakość i długość samego tekstu, istotny może być chociażby autorytet strony. Autorytet, czyli to, jak bardzo wydaje się ona zaufana. Tutaj mogą liczyć się rzeczy takie jak: wiek domeny, częstotliwość i jakość publikacji, a także profil linków.
Z własnego doświadczenia wiem, że szczególnie w przypadku nowych serwisów, ciężko konkurować z „gigantami”. A jeżeli piszesz na bardzo popularny temat, najprawdopodobniej niektórzy „giganci” również kiedyś się na niego rzucili.
Tutaj z pomocą przychodzi long tail, czyli tzw. długi ogon.
Długi ogon, jak sama nazwa wskazuje, do krótkich nie należy. Zaliczają się do niego przede wszystkim frazy charakteryzujące się większą precyzją. W odróżnieniu od tzw. fraz generycznych jak np.: „pozycjonowanie”, długi ogon wyraża zapytanie bardziej szczegółowo, określając nieco dokładniej intencje szukającego. W przypadku frazy „pozycjonowanie” takim długim ogonem mogą być np.: „co daje pozycjonowanie strony”.
Choć nie jestem fanem tego typu porównań, bo są mocno na wyrost (większość z tych rekordów prawdopodobnie nie odnosi się stricte do danego tematu), zobaczcie sami — ponad 10 razy więcej wyszukanych wyników dla prostej frazy generycznej.
Z reguły fraza generyczna jest znacznie bardziej popularna, co nie znaczy jednak, że zawsze będzie lepszym wyborem.
Długi ogon to zazwyczaj mniejsza konkurencja. Moim zdaniem znacznie lepiej być w top3 na frazę wyszukiwaną 300 razy w miesiącu, niż top50 na frazę wyszukiwaną 10000 razy, to wszystko za sprawą CTR, czyli współczynnika klikalności, który na drugiej, trzeciej, czy w tym przypadku nawet piątej stronie, jest zwykle bliski zeru.
Ponadto, decydując się na długi ogon, zwykle możemy liczyć na potencjalnie większy współczynnik konwersji, bo możemy bardziej sprecyzować, jakich odbiorców szukamy i czym mają być oni zainteresowani.
Na przykład, zamiast szukać odbiorców butów i porywać się na trudną frazę „buty”, być może lepiej skusić się np. na „buty do biegania”. Fraza prawdopodobnie będzie nieco mniej konkurencyjna (nie sprawdzałem, ale obstawiam, że wcale nie bardzo łatwa), a w przypadku kliknięcia będzie większe prawdopodobieństwo, że potencjalny klient dostanie tam to, czego szuka.
Odbiorców fraz generycznych łatwo jest zniechęcić, jeżeli dana treść nie pasuje w pełni do tego, czego tak naprawdę szukali… Z pewnością przełoży się to też na większy współczynnik odrzuceń i krótszy czas sesji, ale to już zupełnie inna historia — niemniej, warto mieć to na uwadze.
Jeżeli miałbym wskazać na ulubione słowa SEOwców, z pewnością od razu w mojej głowie pojawiłoby się magiczne: „TO ZALEŻY”. Nie inaczej będzie w tym przypadku.
Zwykle długi ogon to około 3-4 słowa ułożone w logicznie brzmiące pytanie, zamiast tradycyjnego słowa kluczowego.
Nie ma jednak jednoznacznej recepty na sukces, bo im bardziej precyzyjne będzie pytanie, tym prawdopodobnie będzie rzadziej wyszukiwane.
Najprostszym i darmowym narzędziem, pierwszym które nasuwa mi się na myśl, jest autosugestia w Google.
Gdy tylko zaczynacie wpisywać zapytanie w wyszukiwarkę, ta zazwyczaj podpowiada to, czego być może szukacie. W ten sposób możecie zobaczyć, w jaki sposób pytania układają inni użytkownicy.
Oczywiście ilość takich fraz jest ograniczona, a ponadto trzeba pomyśleć jak ułożyć początek takiego pytania. Ciekawym i darmowym narzędziem może się okazać chociażby Answer The Public, który potrafi wygenerować dość trafne frazy z długim ogonem na podstawie 1-2 słów kluczowych.
Okej, skoro mamy już potencjalne frazy, warto byłoby sprawdzić, jak często są tak naprawdę wyszukiwane przez użytkowników.
Do tego celu mogę polecić narzędzia takie jak: Ahrefs, czy darmowy, choć od niedawna bardziej limitowany Ubersuggest. Lub nasze Polskie narzędzia, jak chociażby Senuto, które miałem przyjemność ostatnio testować (niestety z nimi nie zostałem, choć gdyby nie potrzeba bardziej wnikliwych analiz zagranicznego rynku, na pewno by mi w pełni wystarczyło).
Strategia długich ogonów może działać dobrze nie tylko w przypadku blogów. Rekomendowałbym ją również firmom i wielu innym serwisom internetowym, które zamiast wielkiego i mało możliwego do osiągnięcia ruchu, wolą w stosunkowo prostszy sposób zgarniać łatwiejszy i bardziej pewny, choć nieco mniejszy zasięg. Oczywiście warto pamiętać o tym, że jedno nie wyklucza drugiego i pozycjonując jakąś podstronę pod długie ogony, śmiało możemy spróbować z inną pod bardziej konkretne słowo kluczowe. Osobiście polecam jednak przede wszystkim strategię długich ogonów, szczególnie w przypadku nowych i mniejszych projektów. Dobór konkretnej strategii powinien jednak zależeć przede wszystkim od Was i od Waszego researchu, podejmijcie decyzje sami, określając, co w danej sytuacji będzie dla Was bardziej opłacalne. SEO ma do siebie to, że nie jest uniwersalne i trzeba przy nim myśleć. Za to właśnie lubię tę branżę i takie podejście polecam również Wam, bo prócz dobrej zabawy, prawdopodobnie przyniesie to z czasem lepsze efekty.